Muse Talk: Izzy Utterson Muse Talk: Izzy Utterson

Rozmowa o Muzach: Izzy Utterson

Są w życiu chwile, kiedy droga, którą podążaliśmy, przestaje wydawać się nasza. Kiedy bezpieczny wybór staje się ciężki, a nieznane zaczyna szeptać głośniej. Dla Izzy Utterson ten moment nadszedł, gdy postanowiła odejść od stabilnej pracy od 9:00 do 17:00 bez planu awaryjnego – z cichą, ale silną świadomością, że życie ma nam do zaoferowania więcej.

Od tamtej pory Izzy wypracowała sobie głos, który rezonuje z tysiącami kobiet: głos zakorzeniony w zwolnieniu tempa, uszanowaniu własnego rytmu i wyborze intencji zamiast autopilota. W tej rozmowie otwiera się na temat lęków i wolności związanych z porzuceniem stabilizacji, rytuałów uziemienia, które pomagają jej przezwyciężyć lęk, i tego, co tak naprawdę znaczy stać się swoją własną muzą.

Punkt krytyczny – wybór spokoju zamiast chaosu

Odszedłeś ze stabilnej pracy w mediach społecznościowych, nie z jasnym planem, ale z głębokim poczuciem, że nie możesz zostać tam, gdzie byłeś. Tak wiele osób tkwi w tym samym napięciu, bojąc się podjąć złą decyzję. Jak się czułeś, podejmując taką decyzję?

Na początku byłam przerażona. Po latach spędzonych w bezpiecznym, tradycyjnym systemie od 9:00 do 17:00, człowiek jest niemal uwarunkowany, by wierzyć, że wszystko poza tą strukturą jest ryzykowne i przytłaczające. Co więcej, samozatrudnienie jest często przedstawiane jako onieśmielający świat, w którym podatki są niemożliwie skomplikowane. Ale szczerze mówiąc, wszystkiego, czego nauczyłam się o pieniądzach i zarządzaniu biznesem, nauczyłam się od niesamowitych kobiet z tej branży. Kiedy poświęcisz czas, by to zrozumieć, okaże się to o wiele mniej przerażające, niż się wydaje.

Jeśli to Cię powstrzymuje, zachęcam do zainwestowania w kilka lekcji, zadawania wszystkich „głupich” pytań i znalezienia specjalistów, którzy wytłumaczą Ci wszystko w sposób, który naprawdę do Ciebie dotrze. Ja dosłownie poprosiłam księgowego, żeby wyjaśnił mi wszystko jak dziecku, i to zmieniło wszystko. W głębi duszy wiedziałam, że muszę odejść z pracy, bo atmosfera stała się toksyczna. Odejście było przerażające, ale okazało się najlepszą decyzją w moim życiu.

Mówiłeś już, że życie jest za krótkie, żeby żyć na autopilocie, ale zmiana może być przytłaczająca, zwłaszcza bez jasnego planu awaryjnego. Co pomogło Ci przetrwać ten stan przejściowy, w którym nic nie było pewne, a wszystko się zmieniało?

Dałem sobie trzy miesiące. W tamtym czasie moim jedynym realnym zobowiązaniem finansowym był czynsz, więc odłożyłem trzy miesiące na zabezpieczenie. Moje nastawienie było proste: jeśli praca na własny rachunek się nie sprawdzi, będę w stanie znaleźć inną pracę, a nawet podjąć się pracy tymczasowej, jeśli zajdzie taka potrzeba. Oczywiście ważne jest, aby upewnić się, że przez jakiś czas można się utrzymać, ale z perspektywy czasu myślę, że to właśnie naiwność pozwoliła mi przetrwać i jestem za to wdzięczny.

Lęk, przytłoczenie i spokój układu nerwowego

Stworzyłeś głos wokół zwalniania tempa w świecie, który popycha nas do przyspieszenia. Porozmawiajmy o tym, jak to wygląda, zwłaszcza w chwilach, gdy ogarnia nas niepokój lub przytłoczenie.

Kiedy dopada mnie niepokój i przytłoczenie, wracam do trzech prostych praktyk, które pomagają mi się zrelaksować.

  • Po pierwsze , refleksja, zatrzymanie się na chwilę, by zauważyć, co czuję i nazwać to. Neurobiologia pokazuje, że nazywanie emocji angażuje korę przedczołową, która pomaga regulować ciało migdałowate i łagodzi reakcję organizmu na stres.
  • Drugim jest oddychanie pudełkowe: wdech, wstrzymanie, wydech i ponowne wstrzymanie na taką samą liczbę powtórzeń. Ta technika stymuluje układ nerwowy przywspółczulny, obniżając tętno i sygnalizując mózgowi, że jest bezpiecznie.
  • Na koniec stosuję afirmacje – frazy, które pomagają mi się uziemić i przypominają, że jestem w stanie coś zrobić i że mam wsparcie. Powtarzanie afirmacji wzmacnia pozytywne szlaki neuronowe i pomaga mózgowi oderwać się od myślenia opartego na strachu. Razem te praktyki tworzą przestrzeń między bodźcem a reakcją, pozwalając mi zwolnić tempo i reagować z jasnością, a nie paniką.

Wielu młodych ludzi żyje dziś w stanie ciągłego, niskiego poziomu lęku, próbując odnieść sukces, utrzymać równowagę w relacjach, zadbać o zdrowie i jednocześnie czuć się dobrze. Jakie są Twoje oznaki, że coś jest nie tak z Twoim ciałem lub umysłem?

U mnie sygnały zazwyczaj pojawiają się w ciele, zanim umysł zdąży je wychwycić. Zauważam zaciskanie się szczęki, płytki oddech albo ten nerwowy niepokój, który uniemożliwia mi skupienie. Psychicznie czuję się jak w pętli gonitwy myśli, w której wszystko nagle wydaje się pilne.

Co robisz jako pierwsze, kiedy czujesz, że zaczynasz popadać w spiralę?

Pierwszą rzeczą, jaką robię, gdy czuję, że zaczyna się spirala, jest zatrzymanie się i skupienie na oddechu. Nawet kilka powolnych, miarowych wdechów i wydechów może uspokoić układ nerwowy i dać mi wystarczająco dużo przestrzeni, by wyjść z trybu walki lub ucieczki. Dzięki temu mogę zastanowić się, co tak naprawdę wywołuje lęk i przypomnieć sobie, że nie wszystko potrzebuje mojej energii naraz. To niewielka zmiana, ale ma ogromne znaczenie dla odzyskania jasności umysłu.

Dużo mówisz o nawykach uziemienia – rytuałach, które pomagają się zresetować. Czy mógłbyś nam opowiedzieć o jednej ze swoich ulubionych rutyn lub praktyk, które pomagają, gdy czujesz się przytłoczony, zwłaszcza emocjonalnie lub psychicznie?

Jedną z moich ulubionych metod uziemienia jest to, co nazywam „rytuałem resetowania”. Staram się, aby był naprawdę prosty, dzięki czemu mogę się do niego odwołać, gdy czuję się przytłoczona.

  • Po pierwsze, odchodzę od tego, co robię, i kładę telefon poza zasięgiem. Już sama ta fizyczna granica pomaga stworzyć przestrzeń mentalną.
  • Następnie poświęcam kilka minut na oddychanie pudełkowe, wdychając powietrze przez cztery sekundy, wstrzymując oddech przez cztery sekundy, wydychając przez cztery sekundy i ponownie wstrzymując oddech. To stabilizuje mój układ nerwowy i wyprowadza mnie z trybu walki lub ucieczki.
  • Potem przez pięć minut piszę notatki w dzienniku, nie po to, by cokolwiek rozwiązać, ale po to, by przemyśleć sprawę i przelać na papier kłębiące się w mojej głowie myśli.
  • Na koniec kończę krótką afirmacją… czymś w rodzaju: „Jestem bezpieczny, dam sobie radę” – aby zakotwiczyć się w spokoju. Razem te kroki przenoszą mnie z reaktywnego do ugruntowanego, dzięki czemu mogę wrócić do dnia z jaśniejszym umysłem.

Zdiagnozowano u Ciebie chorobę autoimmunologiczną, a kilka lat temu u Twojej mamy zdiagnozowano chorobę Alzheimera – dwie rzeczy, które mogą całkowicie zmienić Twoje podejście do zdrowia, energii i czasu. Jak te doświadczenia zmieniły Twoje podejście do stresu, dbania o siebie, a nawet do pilnej potrzeby życia w pełni?

Oba te doświadczenia całkowicie zmieniły moje podejście do zdrowia i czasu. Diagnoza choroby autoimmunologicznej zmusiła mnie do skonfrontowania się z rzeczywistością, że stres nie jest tylko psychiczny, ale żyje w ciele i, jeśli jest ignorowany, może mieć poważne konsekwencje.

Diagnoza Alzheimera u mojej mamy uświadomiła mi w niezwykle głęboki sposób, że czas i energia są ograniczone i że to, jak je spędzamy, naprawdę ma znaczenie. Te lekcje sprawiły, że traktowałam dbanie o siebie mniej jako luksus, a bardziej jako konieczność. Nauczyłam się zwalniać tempo, chronić swoje granice i stawiać na pierwszym miejscu rzeczy, które naprawdę mnie odżywiają – czy to odpoczynek, kontakt z innymi, czy twórcza praca, która wydaje się znacząca.

I teraz też pojawia się poczucie pilności, ale nie w tym pośpiechu i niepokoju, które odczuwałam kiedyś. To raczej delikatna potrzeba życia z intencją, zrobienia przestrzeni na to, co ważne, i uwolnienia się od hałasu, który nie ma znaczenia.

Zaufanie, tożsamość i stanie się własną muzą

Po cichu zbudowałeś coś potężnego – własną markę, własny rytm, własny sposób pracy. Czy postrzegasz siebie jako przedsiębiorcę?

Nigdy nie myślałem, że chcę zostać przedsiębiorcą. Wiedziałem po prostu, że chcę stworzyć coś na własnych zasadach. Z czasem jednak zrozumiałem, że przedsiębiorczość to właśnie to: budowanie nie tylko firmy, ale także rytmu i sposobu pracy, który naprawdę odzwierciedla to, kim jestem.

Czego nauczyło Cię prowadzenie firmy na temat poczucia własnej wartości, dyscypliny, a nawet odpoczynku?

Najważniejsza lekcja, jaką mi dał, dotyczy poczucia własnej wartości – wartości mojej pracy nie wynika z tego, jak bardzo jestem zajęty, ale z wpływu i spójności, jakie ze sobą niesie. Nauczyło mnie to również wiele o dyscyplinie , ponieważ konsekwencja jest o wiele ważniejsza niż przypływy inspiracji.

I być może, co najbardziej nieoczekiwane, nauczyło mnie to odpoczynku, że wycofanie się, zwolnienie tempa i ochrona mojej energii to nie rozpieszczanie, a wręcz przeciwnie – to niezbędne do utrzymania szerszej wizji. Pod wieloma względami budowanie tego biznesu było w równym stopniu związane z rozwojem osobistym, co z sukcesem zawodowym… odpoczynek to jedno z tych, nad którymi wciąż pracuję, haha.

W świecie, który ciągle mówi kobietom, żeby robiły więcej, były więcej, udowadniały więcej, często mówimy o tym, że wystarczy być wystarczająco dobrą już teraz .

Przez długi czas uzależniałam swoją wartość od tego, ile osiągnęłam lub jak postrzegali mnie inni. Myślałam, że jeśli tylko będę ciężej pracować, spełniać więcej oczekiwań lub robić wrażenie na odpowiednich osobach, to w końcu poczuję się „wystarczająca”. Zmiana nastąpiła, gdy osiągnęłam punkt wypalenia i uświadomiłam sobie, że zewnętrzne potwierdzenie wartości to ruchomy cel, którego nigdy nie da się do końca uchwycić.

Czy był taki moment, w którym przestałeś szukać zewnętrznej akceptacji i zacząłeś budować zaufanie do siebie?

Wszystko zmieniło się, gdy zaczęłam budować zaufanie do siebie małymi, ale konsekwentnymi krokami: dotrzymując obietnic, szanując swoje granice i słuchając własnej intuicji zamiast ciągłego szukania aprobaty. Z czasem ta praktyka wytworzyła w mnie spokojniejszą, bardziej stabilną pewność siebie. Pozwoliło mi to podchodzić do życia z większą autentycznością i mniejszymi efektami, wiedząc, że nie muszę udowadniać swojej wartości, bo ona już istnieje.

Nasza marka, MUSE of my own , opiera się na idei, że nie musimy czekać na wybór – możemy być swoją własną muzą już teraz. Czy czujesz, że to prawda w Twoim przypadku? A może wciąż się nią stajesz, podejmując decyzję po decyzji?

Nie czekam już na wybór. Nastąpił moment zwrotny, kiedy zaczęłam podejmować decyzje z pozycji akceptacji, a nie aprobaty: odmawiałam projektom, które mnie otępiały, chroniłam swój czas i świadomie tworzyłam prace, które były dla mnie formą ekspresji. Te decyzje wydawały się w danej chwili drobne, ale szybko się kumulowały i właśnie to znaczy być teraz swoją własną muzą.

Jednocześnie wciąż się nią staję. Bycie własną muzą to nie cel, a praktyka: seria decyzji, które dopracowują to, kim jesteś i jak poruszasz się po świecie. Czasem czuję się w pełni ucieleśniona w tej roli; innym razem uczę się kolejnego aktu. Oba są prawdziwe i oba są niesamowite.

Biżuteria, kotwice pamięci i energii

Czy masz biżuterię, która ma dla Ciebie znaczenie?

Myślę, że muszę powiedzieć, że mój pierścionek zaręczynowy, haha, jest TAK bardzo mój, a ona jest najwspanialszą rzeczą, jaką kiedykolwiek nosiłam i po prostu przypomina mi o miłości i wsparciu, jakie otrzymuję nie tylko od mojego narzeczonego, ale także od każdej osoby, którą spotkałam na swojej drodze.

Delikatna, sezonowa pielęgnacja

Co byś powiedziała każdej kobiecie, która czuje się wypalona, ​​nie może się zdecydować albo po prostu… zmęczona, o zwolnieniu tempa, wsłuchaniu się w sytuację i odnalezieniu spokoju, nawet jeśli nic nie wydaje się jeszcze „rozwiązane”?

Dziękuję za tak piękne pytanie. Powiedziałbym jej tak: nie musisz mieć wszystkiego poukładanego, żeby zasłużyć na odpoczynek, spokój, a nawet radość już teraz. Wypalenie i niezdecydowanie często wynikają z zmuszania się do poruszania się szybciej niż własny rytm, ciągłego „nadrabiania zaległości”. Zwolnienie tempa nie oznacza pozostawania w tyle, to pozwala ci na nowo usłyszeć siebie. Kiedy zatrzymasz się, nawet na chwilę, stworzysz przestrzeń, w której jasność pojawi się bez użycia siły. Proste praktyki, takie jak głęboki oddech, kilka szczerych słów na papierze czy wybór odpoczynku bez poczucia winy, wysyłają twojemu ciału silne sygnały, że jesteś bezpieczny. I z tego miejsca energia i kierunek zaczynają naturalnie powracać. Spokój nie bierze się z rozwiązania wszystkiego; bierze się z pozwolenia sobie na bycie tu i teraz, nawet w niepewności.

Gdybym mogła zostawić jej jedną mantrę, brzmiałaby ona: możesz odpocząć, możesz słuchać i już wystarczysz…tutaj i teraz.

Zbliża się zima — pora roku, która często ciągnie nas w milion kierunków. Jakie małe, realistyczne praktyki dbania o siebie poleciłbyś komuś, kto chce na nowo nawiązać kontakt ze sobą?

Zima tak łatwo może stać się porą nadmiernego zaangażowania, dlatego staram się podchodzić do niej z łagodnością i prostotą. Jedną z praktyk, które uwielbiam, jest stworzenie krótkiego wieczornego rytuału, czegoś tak prostego, jak zaparzenie herbaty, zapalenie świecy i pisanie pamiętnika przez pięć minut. To sygnał dla mojego ciała, że ​​dzień dobiegł końca i daje mi czas na przemyślenie tego, co się dzieje, zanim pójdę spać.

Bardziej zwracam też uwagę na granice w moim kalendarzu, mówię „nie” rzeczom, które mnie wyczerpują, abym mogła powiedzieć „tak” temu, co jest dla mnie pożywne, czy to będzie czas spędzony z bliskimi, czy spokojne wieczory w domu.

I wreszcie, wygospodarowuję chwile ciszy na świeżym powietrzu – nawet krótki spacer na zimnym powietrzu pomaga mi się zrelaksować i przypomnieć sobie, że zwolnienie tempa jest naturalne o tej porze roku. Dla mnie intencja zimą nie polega na robieniu więcej, ale na znajdowaniu małych, systematycznych sposobów na powrót do siebie.

---

Historia Izzy przypomina nam, że czasami najodważniejszą rzeczą, jaką możemy zrobić, jest zwolnienie tempa – wybór dopasowania się zamiast aprobaty, odpoczynku zamiast pośpiechu i zaufania do siebie zamiast potrzeby zadowolenia. Jej historia pokazuje nam, że stanie się własną muzą to nie pojedynczy krok, ale seria delikatnych, przemyślanych decyzji, które przybliżają nas do życia, jakiego naprawdę pragniemy.

Jeśli chcesz śledzić więcej mądrości Izzy, jej rytuałów uziemiających i codziennej inspiracji, możesz się z nią połączyć na Instagramie i dołącz do tysięcy kobiet, które podzielają jej przesłanie. Bo jak przypomina nam Izzy, nie musimy czekać na wybór – możemy zacząć żyć jako nasza własna muza już teraz.

* Wszystkie zdjęcia dzięki uprzejmości Izzy Utterson.